Miał 17 lat kiedy zobaczył „Makbeta” w reżyserii Mai Kleczewskiej i zakochał się w tej estetyce teatralnej. 10 lat później zagrał w przedstawieniu dyplomowym „Icoidi” u tej samej reżyserki. Zauważyli go też inni twórcy. W czepku urodzony Aleksandar Milićević, student V roku Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie, aktor Sceny Spectrum.
Marzę o roli Hamleta! Pachnie banałem, prawda? - mówi Aleksandar Milićević aktor młodego pokolenia, pół Polak pół Serb, w rozmowie z Dagmarą Kowalską.
"Ta rola za mną chodzi i trochę ja za nią chodzę. Hamlet jest motywem przewodnim mojej pracy magisterskiej. Zespół jego cech można odnaleźć w wielu teatralnych rolach, ja staram się korzystać z tych cech w każdej aktywności związanej z moim zawodem – opowiada Aleksandar.
"
Praca magisterska i obrona dyplomu to dla młodego aktora najmniejszy problem. Każdego roku 100 osób kończy państwowe szkoły teatralne, ale tylko kilkoro z nich robi karierę w branży. Nasz gość jest na początku swojej drogi, ma sporo szczęścia, bo umie słuchać, szybko się uczy i jest charakterystyczny. Ma jednak jeden problem nie do rozwiązania: jest przystojny. Wbrew pozorom jest to cecha, która w aktorstwie bardziej przeszkadza, niż pomaga.
"W moim zawodzie dużo zależy od zaprezentowania się na castingu, ale przyznaję, że łatwiej jest być typem "everyman", czyli mieć twarz pozbawioną znaczeń. Do takich aktorów nalezą Tom Hanks czy Maciej Stuhr dzięki temu mogą przebierać w rolach i nie mieszczą się w żadnej szufladce. Aktorzy w typie Macieja Zakościelnego, Filipa Bobka borykają się z kontekstem twarzy, ja idę tą samą drogą – mówi Aleksandar Milićević.
"
Aleksandar Milićević pisze pracę magisterską, wchodzi w świat dubbingu, od stycznia wchodzi na plan filmowy. Na razie mówi na siebie człowiek, który skończył szkołę teatralną, bo uważa, że na miano aktora musi jeszcze zasłużyć.
Oceń artykuł